Recykling nie jest wynalazkiem naszych czasów; towarzyszy ludzkości od początków jej dziejów, tyle że do tej pory brał się z niedostatku. Pieczołowite zbieranie resztek, przeróbki, patchworkowe kołdry itd. W XXI wieku jego główne zadanie polega na tym, by ocalić i biednych, i bogatych, od nadmiaru śmieci. Wtórne wykorzystanie surowców uchodzi za podstawowe działanie proekologiczne i jest jak najbardziej godne pochwały. Jednak warto zdawać sobie sprawę, że recykling często służy za przykrywkę do działań, które środowisku naturalnemu wcale nie pomagają. Za jego pomocą próbuje się bowiem pogodzić sprawy w gruncie rzeczy ze sobą sprzeczne: ekologię i konsumpcjonizm, jako styl życia. Głównym zagrożeniem naszej planety jest bowiem nieumiarkowana konsumpcja – ulubione zajęcie homo sapiens.
Tymczasem część ekonomistów i marketingowców marzy, że jeśli tylko surowce krążyć będą w obiegu możliwie jak najbardziej zamkniętym, natura nie ucierpi, nie trzeba więc hamować rozbuchanej konsumpcji. Byle odkładać to, czego już nie chcemy/nie potrzebujemy do stosownego pojemnika na odpady – wtedy będziemy mieć spokojne sumienie. Póki co góry śmieci nadal rosną. Poza tym, co z energią potrzebną do procesu ich przetwarzania? Mimo tych wszystkich zastrzeżeń recykling jest jak najbardziej potrzebny, należy więc znać jego podstawowe reguły.
Zasady dla producentów, zalecenia dla konsumentów
Ekologiczne jest tworzenie produktów jednorodnych materiałowo, bo to pozwala ominąć etap demontażu i ułatwia segregację. Jeśli w przypadku danego produktu absolutnie nie da się zrobić go z jednego materiału, powinien on przynajmniej łączyć tych kilka koniecznych w sposób ułatwiający ich późniejsze rozdzielanie. Jeszcze wyższe „zaawansowanie recyklingowe” wykazują przedmioty, w których do ponownego wykorzystania nadają się nie tylko materiały, ale i same części składowe, co pozwala zaoszczędzić na energii potrzebnej do przetwarzania. I oczywiście, do produkcji najlepiej wykorzystywać surowce już pochodzące z recyklingu.
Po stronie konsumentów leży nie tylko segregacja śmieci, ale zwracanie uwagi w kontekście ekologii na to, co się kupuje. Jeśli jest to wyrób drewniany – lepiej jest sprawdzić, skąd pochodzi drewno: czy z certyfikowanych upraw (z reguły producent zaznacza to na etykiecie np. certyfikatem FSC), czy też z rabunkowej gospodarki leśnej (wtedy certyfikatu nie ma). Ogromne znaczenie mają materiał i trwałość produktu. Ekologicznym surowcem jest np. miedź, ponieważ w stu procentach poddaje się recyklingowi, a w trakcie tego procesu nie traci na jakości. Osiemdziesiąt procent wydobytej w przeszłości miedzi, zmieniając formy i przeznaczenie, pozostaje wciąż w użyciu.
Plastik jest problemem
Można co prawda usłyszeć na jego obronę, że łatwo poddaje się recyklingowi. Owszem, ze zużytych plastikowych butelek powstają stoliki, krzesła (np. w wyniku kooperacji firmy Emeco z koncernem Coca-Cola Company, model „111 Navy Chair” składający się w 60% z politereftalanu etylenu z odzysku i włókna szklanego stabilizującego konstrukcję). Z plastikowych reklamówek robi się tkaniny lub torebki. Mimo to ilość odpadów rośnie znacznie szybciej niż zrealizowanych pomysłów na ich recykling. Niepotrzebny nikomu plastik zanieczyszcza lasy, dryfuje po oceanach. Stąd słuszny postulat ograniczenia wytwarzania go i stosowania, i stąd wezwanie do projektantów, by częściej wykorzystywali materiały ulegające naturalnej biodegradacji. Ten ostatni apel nie pozostaje bez echa, np. firma FLOS wyprodukowała lampę ze 100% biodegradowalnego tworzywa powstałego ze sfermentowanej trzciny i buraków cukrowych.
Niemiecki projektant Werner Aisslinger przy współpracy z włoską firmą Moroso i z koncernem chemicznym BASF zaproponował krzesło ze sprasowanego siana, które powstało nie tylko przy użyciu włókien naturalnych formowanych pod wpływem ciepła, ale też klejów ekologicznych. Tylko jak to czyścić? I tu dochodzimy do drugiego podstawowego postulatu ekologicznych zakupów: mianowicie trwałości produktu. Generalnie: jednorazowość, krótkie używanie danej rzeczy, są jest zdecydowanie jest na bakier z ekologią. Wiele rzeczy lansowanych jako eko, wytrzyma (bez czyszczenia) najwyżej rok użytkowania. Mimo, że wykonane zostały z materiału pochodzącego z recyklingu i same też poddadzą się recyklingowi, czy na pewno powinny były powstać? Tajemnicą poliszynela jest przyjmowany przez wielu producentów, krótki okres trwałości produktu po to, by konsument kupił nowy model, który tak naprawdę nie różni się zbytnio od poprzedniego, ale nieodmiennie reklamowany jest jako jeszcze bardziej eko.
Zamiast recyklingu – rzeczy na lata
Wybierając rzeczy trwałe, przeznaczone na lata użytkowania, oszczędza się energię konieczną w procesie produkcji. Kolejne wyjście to tzw. upcykling, który podobnie jak recykling, jest formą przetwarzania, mającą na celu zmniejszenie zużycia surowców naturalnych i redukcję śmieci w skali globalnej. W upcyklingu zmienia się głównie funkcję rzeczy, ingerując jak najmniej w formę (oszczędność energii!!!). Nie chodzi tu też o masową produkcję, lecz tworzenie wyrobów unikatowych przy użyciu technik ręcznych ręcznych, nadawanie nowego życia starym, niepotrzebnym przedmiotom lub ich fragmentom, znajdowanie dla nich nowego zastosowania.
W tym nurcie mieści się np. robienie mebli z palet sklepowych i skrzynek, znajdowanie nowych przeznaczeń dla słoików, czy niegrających już płyt CD itd. Upcykling nie jest wyłącznie domeną zawodowych projektantów, daje szerokie pole do popisu kreatywności każdej osoby. W Internecie powstały całe społeczności, które wymieniają się doświadczeniami, pomysłami, namawiają, by niczego nie wyrzucać. Fora i portale łączą tych, którzy chcą pozbyć się starych rzeczy z tymi, którzy chcą je twórczo wykorzystać.
Moda na wymianę stała się już wręcz stylem życia, Działają second-handy nie tylko w realu, ale i w przestrzeni wirtualnej, są też wystawki, powstają grupy na Facebook. Swoją drogą, to naprawdę niesamowite, co ludzie oddają i jakie rzeczy znajdują chętnych! Upcykling może nawet stać się hobby i sportowym wyzwaniem: co można z czego zrobić, jak użyć danej rzeczy tyle razy, ile się tylko da, by w końcu – jak już naprawdę nie ma innego wyjścia, wrzucić ją do pojemnika na recykling.
Podsumowując: przyszłość naszej planety zależy od powrotu do używania trwałych rzeczy i przywrócenia zaniechanej praktyki naprawy. Co więcej, zdaje się, że nadszedł czas, by przemyśleć na nowo, na czym polega rozwój gospodarki: czy aby na pewno na tym, by produkować wciąż więcej i więcej?
Ten artykuł został napisany przez autorkę w ramach wolontariatu i wydany drukiem w bezpłatnej publikacji “Vademecum ekologiczne”. Powstała ona w wyniku realizacji projektu „Jak kobiety ratują planetę. Współpraca organizacji kobiecych z Polski i Austrii wobec wyzwań klimatyczno-energetycznych” realizowanego w partnerstwie ze Stowarzyszeniem Kongres Polskich Kobiet w Austrii. Publikacja została wydana przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej. Publikacja i zawarte w niej artykuły odzwierciedlają jedynie stanowisko jej autorów i Komisja Europejska oraz Narodowa Agencja Programu Erasmus+ nie ponoszą odpowiedzialności za jej zawartość merytoryczną.