Miasta wchłaniają wiejskie tereny tworząc dzielnice podmiejskie, które zamieszkują też dziko żyjące zwierzęta. Nieuchronnie dochodzi do konfliktu interesów mieszkańców nowo powstałych osiedli i zwierząt, zbyt często zdarzają się tragedie, którym można było zapobiec.

Obok nas

Miasta rozrastają się, podmiejskie wsie zamieniają się w dzielnice mieszkaniowe zasiedlane przez miłośników spokoju i kontaktu z naturą. To wspaniałe mieć taras z widokiem na łąkę, zagajnik, głęboki jar, trochę jakby się było jedną nogą w scenerii wakacyjnej, a drugą w przyjemnym komforcie współczesnej cywilizacji. Niestety, oznacza to także wejście na teren zamieszkały przez dzikie zwierzęta: sarny, dziki, jeże, bażanty, jastrzębie i wiele innych naszych Braci Mniejszych.

Chcąc nie chcąc zabieramy i zmieniamy ich dom, stawiamy ogrodzenia, wycinamy krzewy, asfaltujemy drogi, betonujemy brzegi rzeczek i stawów nie mówiąc już o opryskiwaniu naszych cudownych ogrodów. Niestety widać, że nie ma równowagi w dbałości o potrzeby człowieka i zwierzęcia w świecie, do którego mają takie samo prawo jak my.

Pomimo wszystko wiele zwierząt przystosowało się jakoś do zmian naturalnego otoczenia. Sarny, tak często występujące na obrzeżach Cieszyna, odnalazły się w zagajnikach będących pozostałościami dawnych lasów, mając do dyspozycji trochę pól i łąk. Podobnie jak zające, wyskakujące nagle spod nóg spacerującym mieszkańcom. Dzikie ptaki gnieżdżą się w zakamarkach wysokich, nowoczesnych budynków w centrum miasta, jak krogulce w okienku budynku Książnicy Cieszyńskiej, a o nurogęsi wodzącej swoje potomstwo przez ulice miasta do Olzy krążą legendy.

Zwierzę ranne, chore, martwe

To ogromny przywilej i przyjemność spotykać je na co dzień, ale zdarzają się też trudne chwile, kiedy zwierzę umiera lub cierpi, niestety często z naszej winy. Co wtedy zrobić, kto pomoże sarnie i lisowi, gdzie zanieść rannego gołębia?

W Cieszynie działa kilka organizacji wspierających zwierzęta, ale jak się wydaje tylko Fundacja „Lepszy świat” deklaruje pomoc dla małych dzikich zwierząt. A co z pozostałymi?

Martwe zwierzęta zgłasza się do straży miejskiej, która organizuje usunięcie ciała.

Aby zwierzę mogło zostać zabrane do schroniska, należy sprawę zgłosić na Komisariat Policji lub Straż Miejską w gminie, gdzie zwierzę się znajduje. Można także poinformować Wydział Ochrony Środowiska w danym Urzędzie Miasta lub Gminy. Nie przyjmujemy zgłoszeń bezpośrednio od osób prywatnych!

W niedziele nieczynne (w wyjątkowych sytuacjach można umówić się na godziny przedpołudniowe, po wcześniejszym uzgodnieniu telefonicznym z właścicielami schroniska) – Informacja ze strony schroniska dla zwierząt „Azyl” w Cieszynie, tel. 33/851 55 11; tel. kom. 603 850 137

W powszechnej świadomości schronisko kojarzy się z interwencyjną pomocą dla bezpańskich, rannych czy odbieranych właścicielom psów. Może przydałaby się taka informacja na stronie urzędu miejskiego lub straży miejskiej, bo to pierwsze miejsca, gdzie obywatel szuka instrukcji, co i jak ma zrobić w sytuacji, kiedy pomocy potrzebuje całkiem spore, dzikie zwierzę.

Czy na stronie urzędu miejskiego jest wskazana prosta, jasna ścieżka jednoznacznie nazwana np.: Pomoc w nagłych wypadkach z odpowiednimi zakładkami: Pomoc dla zwierząt w nagłych wypadkach?

Primum non nocere – przede wszystkim nie szkodzić

Najczęściej te sytuacje mogłyby się nie wydarzyć, gdybyśmy my, ludzie trochę więcej wiedzieli o tym jak żyją, czym się żywią i jakie mają zwyczaje zwierzęta zza przysłowiowego płotu.

  • Pod kołami samochodów masowo giną drobne zwierzęta takie jak jeże i wiewiórki, widać to niestety o poranku w drodze do pracy. A wystarczyłoby tylko jechać wolniej, pamiętając o tym, że, oślepione światłami samochodów zwierzę traci orientację. Zdesperowana sarna przebiega przez jezdnię wprost pod koła, a że zwykle trzymają się w niewielkich stadach, to można się spodziewać, że za nią wyskoczy następna.
  • Populacja miejskich gołębi rozrasta się w sposób niekontrolowany, wiele z nich umiera pod naszymi nogami, są chore, ranne. Czy oprócz zakazu karmienia i różnego rodzaju odstraszaczy nie ma innego sposobu?
  • Mamy swoje ogrody, a w nich możemy mieć kompostowniki, nie musimy resztek po posiłkach wyrzucać za ogrodzenie, zwierzęta od tego chorują, nierzadko umierają.
  • Każdego roku, w porze sianokosów, potężne traktory wjeżdżające na łąki przynoszą kalectwo i śmierć sarnom i zajączkom ukrytym w wysokiej trawie. Najczęściej młode osobniki, sparaliżowane strachem, oślepione reflektorami, nie są w stanie uciec (często prace te prowadzone są po zmroku, bo ktoś akurat wtedy ma czas (!), żeby skosić łąkę).
  • Nie możemy się powstrzymać, żeby nie świętować hucznie zmiany roku. Ile zwierząt ginie w sylwestra, ile jest okaleczonych tylko dlatego, że my mamy taki obyczaj, że nam to sprawia radość!
  • No i to, co dostaje się nielegalnie do rzek i strumyków, ścieki z naszych domów, bo można sprytnie oszczędzić, bo przecież jest to jakoś dopuszczalne w świadomości społecznej. A one tam przychodzą do wodopoju i od trucizn z naszych domów chorują i umierają.
  • Niezabezpieczone śmietniska i odpadki bezmyślnie wyrzucane przyciągają też zwierzęta, dla których stają się źródłem pożywienia jak na przykład dla dzików. Ich obecność w miastach i na przedmieściach staje się coraz poważniejszym problemem, który powinien doczekać się jakichś systemowych rozwiązań, bo niewątpliwie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców.

Czy tak musi być? Nie potrzeba regulacji prawnych, tylko odrobinę empatii i wyobraźni, żeby zapobiec wielu nieszczęściom.

Niestety, równowaga w ekosystemie jest zaburzona, a prawa zwierząt traktowane z nienależytą powagą, wiele dobrego może tu zrobić właściwa edukacja dzieci i dorosłych w ramach akcji prowadzonych przez szkoły i organizacje zajmujące się dobrostanem zwierząt.

Katalog dobrych praktyk

Wiewiórki chętnie odwiedzają nasze karmniki. Fot. PixabyNa szczęście jest wiele ludzi dobrego serca, którzy nie tylko werbalnie ujmują się za prawem do życia i bezpieczeństwa zwierząt w przestrzeni miejskiej. Czasem są to rozwieszone informacje, że na łące widziano małe sarenki, a więc nie należy spuszczać psów ze smyczy. Powszechne jest dokarmianie ptaków zimą, dostosowaną dla nich karmą a nie resztkami suchego pieczywa.

Z pewnością wymienione powyżej problemy i ilustrujące je przykłady są tylko niewielką częścią zagadnienia. Możemy wspólnie poszerzać i rozbudowywać listę dobrych praktyk dla harmonijnego współistnienia ze zwierzętami w naszych małych osiedlowych i dzielnicowych ekosystemach. Może jednak warto wypracować jakiś zdrowy kompromis między potrzebami mieszkańców ludzkich i zwierzęcych. Może wtedy znowu pojawi się Pan Bażant przed naszym domem, budząc nas o świcie, bo przecież jest u siebie!

Ten artykuł został napisany przez  autorkę w ramach wolontariatu w wyniku realizacji projektu Stowarzyszenia Klub Kobiet Kreatywnych pt. „Jak kobiety ratują planetę. Współpraca organizacji kobiecych z Polski i Austrii wobec wyzwań klimatyczno-energetycznych”, realizowanego w partnerstwie ze Stowarzyszeniem Kongres Polskich Kobiet w Austrii. Wyrażone poglądy i opinie są jedynie opiniami autorki i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy i opinie Komisji Europejskiej oraz Narodowej Agencji Programu Erasmus+, które nie ponoszą odpowiedzialności za jego zawartość merytoryczną.