Kolejny raz z niesmakiem wyłączam komputer, bo odnoszę wrażenie, że nie przeczytam już nic pozytywnego w przestrzeni wirtualnej. Tej niewirtualnej zresztą też. W niemal każdym czasopiśmie. Jesteśmy bombardowani nagłówkami z kraju i ze świata, które wywołują w nas najczęściej lęk. Takie rzucają się w oczy w pierwszej kolejności. Tak jakby nic dobrego nie miało nas już spotkać. Następne wiadomości dotyczą z reguły osób znanych. I choć przeważnie tekst nie mówi o niczym znaczącym, skupiając się na tym, kto gdzie spędził wakacje, albo na jakiej gali pojawił się w wyjątkowej stylizacji – nieco poniżej możemy przekonać się, jakie emocje taki opis wywołuje w Czytelnikach. Najczęściej oczywiście anonimowych. I tu dopiero można się przekonać, że symboliczny papier zniesie wszystko. Tylko że taki język bardzo szybko wymyka się z komentarzy pod artykułami i zupełnie mimochodem wkracza między nas, do zwykłej codziennej rozmowy.
Różnimy się. Mamy inne poglądy. Co innego nas interesuje. W sumie to całe szczęście. Nudno byłoby, gdyby wszyscy myśleli to samo i w tym samym gustowali. Przecież nie o to chodzi, żeby sygnalizować to sobie, wbijając przysłowiowe „szpile” tak, żeby „poszło w pięty”. Rozmowa, wymiana poglądów może przecież być inspirująca, rozwijająca. Wystarczy zadbać o odpowiedni dobór słów.
Trudno też ot tak, po prostu nie rozmawiać — dlatego, że ma się inne zdanie. Są sytuacje, w których czujemy, że musimy zwrócić komuś uwagę. Albo chcemy to zrobić, bo nam na kimś zwyczajnie zależy. Nie możemy pozostawić sprawy nierozwiązanej, pozwolić by „sama się rozwiązała”, bo tak nie dzieje się nigdy. Przecież jesteśmy w gruncie rzeczy kulturalnymi ludźmi, więc dlaczego by nie spróbować. Wystarczy tylko pomyśleć, w jaki sposób. A zrobić to powinniśmy, bo obojętność jest przecież najgorsza...
(Nie) smak słów
Słowami otaczamy się co dnia. To nasz sygnał wysyłany w świat. Świat daleki, ale głównie ten bliski. Zależy nam, żebyśmy byli rozumiani. Sami chcemy rozumieć innych. Mamy naturalną potrzebę kontaktu, dialogu. Za słowem idą gesty, spojrzenia, za słowem pisanym już nie. Tutaj możemy go wspomóc interpunkcją albo odpowiednią „emotikoną” – ich brak budzi wątpliwości co do intencji piszącego. Nie lubimy się domyślać, chcemy wiedzieć, chcemy być pewni.
Nasz język jest bardzo bogaty. Na wiele sposobów możemy przekazać tę samą wiadomość. I czy mamy do czynienia z osobą małomówną, czy odwrotnie, dysponujemy ogromem środków do wykorzystania, żeby przekazać nasz zachwyt, smutek, niezadowolenie, radość, czy wreszcie krytykę. Każdy robi to po swojemu, ale sposób przekazywania informacji ma na odbiorcę niemały wpływ.
E jak empatia
Zaskakujące bywa to, że choć każdy z nas chciałby być dobrze traktowany, nie zawsze jest w stanie zachować się tak względem drugiego człowieka. Jakby zapomniał o jakże potrzebnej empatii. Zwrócenie się do kogoś oznacza najczęściej chęć dialogu, ale zdarza nam się też „potraktować kogoś słowem” tak, że wręcz odbiera mu mowę, paraliżuje.
Zdarza nam się zapominać, że dzień mógłby być lepszy, gdybyśmy wchodząc do sklepu, po prostu się przywitali. Moglibyśmy też zauważyć czyjś nowy szalik, żeby poprawić nastrój widoczny na zatroskanej twarzy, czy powstrzymać się od wyjątkowo żenującego komentarza pod czyimś wpisem w przestrzeni internetowej. Sprostalibyśmy też temu, żeby nie dać się wciągnąć w słowne potyczki, co do których od samego początku widać, że zaprowadzą nas na manowce, a gra naprawdę nie jest warta świeczki. Może uda nam się też zwrócić komuś uwagę tak, że sam zauważy, że popełnił błąd. Być może będzie nam nawet wdzięczny.
Przyjmując za prawdziwe twierdzenie, że nikt nie ma złych intencji, spójrzmy na siebie. Jak działa na nas opinia, z którą się nie zgadzamy, krytyka pod naszym adresem, kiedy ktoś wypowiada ją w jednoznacznie negatywny sposób, a jak wtedy, kiedy nasz rozmówca zada sobie trochę trudu i po prostu waży słowa? Co nas otwiera i napędza do działania, a co sprawia, że mamy ochotę schować się pod koc i nigdy już spod niego nie wychodzić?
Może warto spróbować
Uważność w wypowiedzi daje nam szansę życzliwszy odbiór z drugiej strony. Przecież zależy nam na lepszej atmosferze wokół siebie.
Spoglądając wokół, gołym okiem widać bezmiar problemów, sytuacji bez wyjścia. Są tematy, których nie załatwi dobre słowo. Tym bardziej zasadnym wydaje się potrzeba (choć lepiej brzmiałaby ‘chęć’) zadbania o nasze najczęstsze, najbliższe relacje. Mówmy do siebie przyjaznym językiem. Dobre słowo potrafi nas uskrzydlić. Warto.
***
Halo!
Nieśmiało, ale wyraźnie
zasiewam ziarno
uwagi.
Spulchniam słowem
ziemię wokół siebie…
Obojętność
uklepuje skrupulatnie grunt.
Wyrok zapada szybko
– nie było tematu!
Alicja Santarius, Salonik Cieszyński