Grudzień to miesiąc wyjątkowy i przez wielu oczekiwany. Gdy w końcu nadchodzi, przynosi ze sobą radość i piękne, niezapomniane chwile. Każdego roku czekamy na świat otulony śnieżnym puchem i przygotowujemy się na najpiękniejsze święta. 

Adwent, czyli okres oczekiwania na ponowne przyjście Jezusa Chrystusa, w kościołach chrześcijańskich obejmuje cztery kolejne niedziele przed 25 grudnia. Po nim obchodzimy cudowne Boże Narodzenie, kojarzące się z duchowym przeżywaniem narodzin Dzieciątka, ale też z niezwykłymi chwilami spędzonymi w gronie rodzinnym, ze świątecznymi potrawami, pachnącą lasem choinką oraz prezentami wręczanymi najbliższym. 

Jest to czas nad wyraz szczodry…

Przygotowują się do niego wszyscy, bo całą wspólnotę zawsze łączyła jedna myśl, aby godnie przystąpić do Bożego Narodzenia i należycie powitać Dzieciątko Jezus. Przedsmakiem tych emocji dla najmłodszych był Mikołaj, który wraz z diabłem i całą gromadą postaci przybywał 6 grudnia, pytając rodziców, czy ich pociechy zasługują na nagrodę za właściwe zachowanie. Groźni przybysze budzili obawę, lecz gdy Mikołaj wyciągnął z wielkiego wora podarunek, oczy dzieci zaśmiały się i maluchy radośnie przyciągały do serca upragniony dar. 

13 grudnia (od Łucji) zaczynała się atmosfera świąt…

Gospodarze swoje przyszłoroczne zbiory zawsze uzależniali od warunków atmosferycznych, a te można było prognozować, patrząc na pogodę od Łucji do Wigilii i każdy dzień zapowiadał, jaki będzie w przyszłym roku następny miesiąc. Z kolei z Wigilią wiąże się najwięcej wierzeń, gdyż jest to czas szczególny, więc nawet najdrobniejsze wydarzenie tłumaczono sobie w swoisty sposób i było ono nieraz wróżbą na cały następny rok. Przepowiadano w tym dniu zarówno pogodę, jak i dalsze losy życia. Gospodynie patrzyły, o której godzinie zaczęło świecić słońce i z tego faktu przepowiadały urodzaj na ziemniaki, z kolei – „śnieg w gody zapowiada na rok przyszły wielkie urody.

Dorośli zawsze mieli wiele obowiązków, kultywowanych tradycyjnie z pokolenia na pokolenie, a jednym z ważniejszych elementów tych przygotowań były przedświąteczne porządki. Sprzątano cały dom i pomieszczenia gospodarcze, prano odzież, a idąc do spowiedzi w kościele oczyszczano duszę. 

Wigilia na Gojach w Ustroniu 1962 r.Choinko zielona, jak zielony las, my ciebie kochamy, a ty kochasz nas….

Przed Wigilią lub w tym ważnym dniu gospodarz przynosił do izby choinkę, którą na swój sposób dzieci dekorowały, czy to piernikami domowego wypieku, czy własnoręcznie wykonanymi ozdobami. Gospodynie przygotowywały smakowite potrawy, niespotykane na co dzień, wśród których zawsze znajdowały się wypieki z drożdżowego ciasta, jak kołocze z serem i makiem, strucle, buchty, a nie mogło też zabraknąć na wigilijnym stole kilkunastu rodzajów drobnych ciasteczek, do których nie szczędzono najlepszych produktów: masła, czekolady, orzechów i innych delicji.  

Pierwsza gwiazdka na niebie

Wieczorem przed wieczerzą wróżono z gwiazd – ich duża ilość wskazywała obfitość jaj w roku przyszłym, zaś niebo bezgwiezdne rokowało dużo mleka. Nim rodzina zasiadła do wigilijnego stołu gospodarz kładł pod biały obrus zboże, siano i słomę, żeby przyszły rok był urodzajny, a wszyscy uczestnicy starali się mieć w kieszeni nieco drobnych pieniędzy, by ich w domu nigdy nie zabrakło. 

Post wigilijny naszą wielowiekową tradycją

W tym dniu tradycyjnie wszyscy domownicy pościli, choć wokoło unosiła się woń przygotowywanych potraw, więc najmłodsi niecierpliwie wyglądali na niebie pierwszej gwiazdki, symbolu Gwiazdy Betlejemskiej, oznaczającej narodziny Jezusa, by wreszcie cała rodzina, umyta i przebrana w odświętną odzież, mogła zasiąść do wigilijnego stołu. 

Na początek jedzono chleb, który gospodarz lub gospodyni kroili i podawali kromkę każdemu domownikowi. Ten chleb posypany solą jedzono z kapustą. Skrawek wigilijnego chleba tzw. piętkę zostawiało się aż do przyszłej Wigilii, co miało chronić od wszelkich boleści. Przed wieczerzą zmawiano modlitwę dziękczynną i śpiewano kolędy. Przestrzegano zasady, by nikt nie wstał od stołu, zanim nie zakończono wieczerzy, więc wszystkie potrawy musiały wcześniej znaleźć się na tym miejscu. 

Dostatek potraw wróżbą na cały rok

Dawniej, kiedy wiele rodzin na co dzień odczuwało biedę, jedynie święta stanowiły ten czas, gdy na stołach było pożywienia pod dostatkiem. Im więcej potraw znajdowało się na stole, tym obfitszy prognozowano przyszły plon, lecz z każdego dania musiała pozostać reszta, bo jeśli rodzina pozjada wszystko, to będzie głodny rok. Wieczerza składała się zwykle z dwunastu potraw, ale ten skład w każdym domu wyglądał nieco inaczej. W moim był to: grysik z masłem, barszcz z uszkami, kapusta parzybroda, którą wszyscy jedli łyżkami z jednej miski, panierowana ryba z sałatką jarzynową, strudla z jabłkami, kołacze z makiem i serem, drobne ciasteczka, jabłka, orzechy, miód, kompot z pieczek i opłatki, którymi dzielono się z najbliższymi, składając życzenia. Niestety, wiele bliskich osób, towarzyszących nam w czasach dzieciństwa już dawno odeszło, a zatem przy stole jest zawsze to symboliczne puste miejsce. Zatem Boże Narodzenie niesie nam wiele radości i nadziei na przyszłość, lecz skłania też do wspomnień tych niegdysiejszych świąt i autentycznych dziecięcych zachwytów jedyną w roku wyjątkową atmosferą.  

Noc wigilijna to czas dziwów i nadprzyrodzonych mocy. Podobno Wigilia, stanowi jedyny dzień w roku, gdy zwierzęta mówią ludzkim głosem, a że miały one  na gospodarstwie zawsze określone zadania, więc człowiek był im za to winien szacunek, ochronę i opiekę, a w noc wigilijną dzielił się z bydłem opłatkami, które były zawsze dla ludzi w kolorze białym, a dla zwierząt różowym. 

Tradycja prezentów pod choinkę

Po wieczerzy domownicy podchodzili do pięknie przystrojonej choinki, będącej prawdziwą ozdobą izby. Na niej iskrzyły blaskiem i ciepłem zapalone świeczki, zaś pod nią prezenty dla wszystkich składał wcześniej Aniołek, który przez uchylone okno niepostrzeżenie zbliżał się do ustrojonego drzewka i hojną ręką obdarowywał domowników wymarzonymi podarunkami. Dziś oferta przedmiotów i sprzętów czekających na swoje miejsce pod choinką jest przeogromna, lecz czy łatwo zadowolić kogoś, kto na co dzień może mieć tak wiele? Niegdyś prezenty były wykonywane przez rodziców czy dziadków w ukryciu przed dziećmi. Dziergane nocami swetry i inne elementy odzieży, drewniany wózek dla szmacianych lalek, słodkie pierniki, czekolady domowego wyrobu – to były wymarzone podarki, a im bliżej teraźniejszości możliwości w tym zakresie były coraz większe. W czasach mojego dzieciństwa wyczekiwany prezent stanowiły książki. Sama przechowuję kilka egzemplarzy otrzymanych ponad pół wieku temu od Aniołka, a są tym cenniejsze, że zaopatrzone przez Niego dedykacją. A zatem Anioły istnieją naprawdę wśród nas, chociaż nie zawsze potrafimy je dostrzec. W darowanych mi książeczkach jeden z nich podpisał się piękną kaligrafią, zbieżną z pismem mojej kochanej Matki. 

Żyj w czystości serca, myśli, pragnień i tego, co mówisz do innych…

Dziś wszelkie wymarzone prezenty są niemal na wyciągnięcie ręki, a oczekiwane niegdyś przez cały rok świąteczne potrawy można by mieć każdego dnia, bo wszechwładnie panuje konsumpcjonizm, więc może warto skupić się na duchowym przeżywaniu tego wyjątkowego czasu? W tym cudownym okresie oczekiwania na ponowne narodziny Jezusa warto pamiętać, że święta Bożego Narodzenia, powinny skłaniać nas przede wszystkim do wewnętrznej odnowy, bo tego nam najbardziej potrzeba i tego życzę wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom. 

Zamiast nerwowej gonitwy za prezentami i zaabsorbowania kulinariami warto postarać się, by Boże Narodzenie niosło ze sobą autentyczną radość, miłość i nadzieję na dobry 2022 rok.

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies Dowiedz się więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close