Rozmowa Romy Rojowskiej z psychologiem Janem Wiechą o toksycznym obrazie męskości
RR: W kulturze patriarchatu stereotypy, uprzedzenia, dyskryminacja dotyczą głównie kobiet. A czy ranią też mężczyzn?
JW: Sprawę nierównych praw łączy się zazwyczaj z dyskryminacją kobiet. Ogromna część współczesnego dyskursu społecznego uderza jednak także w mężczyzn, nie zawsze świadomych tych oddziaływań, zwłaszcza negatywnych. Prowadzi to do pewnej dychotomii — „My” (kobiety) walczymy przeciwko „Wam” (mężczyznom), bo stworzyliście opresyjny system. W skrajnych przypadkach wzajemne obwinianie się za patriarchat może przybierać formę mizoandrii i mizoginii – nienawiści, pogardy lub uprzedzeń do płci przeciwnej. Gloria Steinem – jedna z przedstawicielek feminizmu drugiej fali – mówiła, że feminizm jest wtedy, gdy uznaje się równość i pełne człowieczeństwo kobiet i mężczyzn. Podobną myśl feministyczną można znaleźć w książkach francuskiej filozofki Simone de Beauvoir. Sądzę, że tego powinniśmy się trzymać – nie da się zapobiec stereotypom i nierównościom, gdy przeciwstawia się im jedynie połowa społeczeństwa, a druga jest zniechęcona lub nieświadoma korzyści płynących ze zmiany.