Wiecie, mam wokół domu tajemniczy ogród. Czasem tak go sobie nazywam, choć znam i takich, którzy być może powiedzieliby, że nieco zaniedbany to nie znaczy tajemniczy. Ale to nieprawda. Prawda jest taka, że nie jestem ekspertką od prac ogrodowych i wszystko, co rośnie pięknie i równo zawdzięczam w tym ogrodzie rodzicom i mężowi, ale nie znaczy to, że kompletnie nic nie czuję i jest mi wszystko jedno. Ponadto każdy ma inne oko i gust. Można go też nie mieć, ale w tej kwestii nie planuję wdawać się w polemikę.
Chciałabym, żeby nie wyszło kiczowato. Będzie to trudne, bo jesień już taka jest. Ma kolorów co niemiara i z przyjemnością ją rysujemy – bez względu na wiek. Kredką, farbą, a także piórem. I aparatem. Jest atrakcyjna do tego stopnia, że nawet nie wymaga „podrasowania” specjalnymi narzędziami. Wiecie, co mam na myśli.