Trochę zanadto upalnie ostatnio, więc przejdźmy do kojącego cienia. Lubicie czytać? Załóżmy, że tak – mam kolejne pytanie. Czy na lekturę potrzebujecie odpowiedniego czasu, pozycji, miejsca? Widziałam naprawdę wiele czytających osób w tak zaskakujących miejscach, że sama zamarzyłam, żeby potrafić właśnie tam i tak. Póki co, ja osobistą strefę czytelnika uwiłam sobie w domu.
Dokładniej w sypialni. Nie mam tradycyjnej szafki nocnej, a taką prostą zwykłą półkę, objuczoną tym, co aktualnie jest „rozczytane”. (Nawet nie wiedziałam, że to także polskie słowo, bo ja sobie go wypożyczyłam z języka czeskiego). Trochę się martwię o losy tej półki, bo jest naprawdę zwykłą, lekką deską na śrubkach wkręconą w ścianę, nie mam pojęcia, ile udźwignie. I obiecałam sobie nawet, że nie dołożę na jej grzbiet niczego nowego, dopóki nie uporam się z tym, co się na niej aktualnie znajduje. To mi się jednak nie udało. Fakt, że jej miejsce jest w sypialni, sprawia, że mogę po książkę sięgnąć w każdej chwili i tak samo ją potem odłożyć. Często z tej przyczyny zasypiam później, niż planowałam, albo w chwili nieprzewidzianego przebudzenia, mogę ot tak, zabrać się za nią zupełnym przypadkiem. A sen, jak wiemy, jest ważny.
Czy lektura wymaga koncentracji
Dlatego też zazdroszczę tym wszystkim, którzy potrafią wybrać się z książką do kawiarni, zamówić małą czarną i z lubością zatopić w lekturze. No nie potrafię. Tam tyle się dzieje, wszystko odwraca moją uwagę, stąd kawiarnia po prostu odpada. A szkoda to wielka, bo takie miejsce ma swój niepowtarzalny klimat, dodatkowo można sięgnąć po coś jeszcze, kiedy ma się to szczęście, bo w Cieszynie mamy kawiarnio-księgarnię.
Miałam ostatnio przyjemność przyjrzenia się masowemu czytaniu w paryskim Ogrodzie Luksemburskim. Każdą ławkę zajmował czytelnik, przynajmniej jeden. Ławki można sobie było ustawić w dowolnym miejscu, w zależności od upodobań – no po prostu jedna wielka czytelnia w ciszy, a w plenerze. A że ostatnio świetnie mi wychodzi przenoszenie w wyobraźni takich przeróżnych obrazków na rodzimy grunt, zaczęłam się zastanawiać, co by w tej materii można zdziałać u nas w Cieszynie.
Zieleń dla każdego
Jasna sprawa, nie da się porównać parku w stolicy do takiego w małym mieście. Nie mówiąc już o ilości parków. Ponadto, parki potrzebne są w różnych celach i fantastyczne, że takie zadania spełniają również u nas. W parkach bawią się dzieci, spotykają się więc także ich rodzice i nikt nie będzie uciszał szczęśliwych małych ludzików, bo chce sobie w skupieniu przeczytać lekturę. Do parków wybieramy się z czworonożnymi przyjaciółmi – one też mają prawo do głośnego wyrażania radości. I tak powoli sobie wszystko układałam, dochodząc do wniosku, że ławki czytelnicze wymagają jednak jakiegoś innego klimatu.
Wcale nie potrzeba na nie dużej przestrzeni, ale byłoby miło, gdyby jakaś była. I ja już je nawet widzę, w zaułku, pod jakąś pergolą z kwiatami, albo bluszczem, trochę jednak z dala od placu zabaw i innego zgiełku i nagle dociera do mnie, że chyba jednak przesadzam. Bo wcale nie o to chodzi, że tych ławek nie ma. I że miejsc sprzyjających czytaniu brak. Nad Olzą są, trochę w bok od głównej trasy rolkowej i rowerowej, niedaleko różowego mostu. Nadal mówię o takich miejscach, w których można się skupić, to ważne. Piszę o tym na wypadek, gdyby ktoś chciał mnie wesprzeć i napisać, że są też wzdłuż ulicy Głębokiej oraz w kierunku lodowiska, a także w Parku Pokoju na przykład, na Wzgórzu Zamkowym. Wiadomo jednak, że to są miejsca wielofunkcyjne i gwarne.
Pofantazjować o ławeczce nie zaszkodzi
Dobrze, przejdę do sedna. Ławeczki mi się zachciało. Wymyślnej takiej, cieszyńskiej, wyjątkowej i niepowtarzalnej – po prostu. I o to ten cały hałas. Rozmarzyłam się. Bo w tylu miastach mają, a my nie. Nie chodzi mi od razu o wybitną postać, która na takiej ławce „przycupnie” na stałe. Potrafię dostrzec mankament takiej ławeczki – postać zajmuje sporo miejsca, a gdzie położę torebkę? 🙂 Mam na myśli jakiś wątek, albo symbol, który odpoczywającemu na niej człowiekowi od razu przypomni, że jest w Cieszynie. Gdyby tak usiąść na cieszyniance na przykład? Czy to jest dobry pomysł? Na jej płatku choćby. Albo na magnolii, czy tramwajowym fotelu, albo banknocie z rotundą? Na rozwiniętym nieco rulonie z tekstem „Płyniesz Olzo”?
Zaznaczyłam na początku tekstu, że jest upalnie. Może fakt ten ma wpływ na moje rozważania. Ostatecznie, skoro jestem „wyrwana z zadumy” – to w upale mogę sobie takie myśli snuć. Ba, do ławeczki dodałabym jeszcze szafkę, na kształt tej ze Skweru Ireny Sendlerowej. Zdaję sobie jednak sprawę, że to już nie jest obiekt, który może stać bezpiecznie w każdym miejscu. Po lekturę zawsze można się do niej przespacerować, do czego zachęcam.
Nie jesteśmy jako naród w czołówce tych najwięcej czytających, to prawda. Przeczuwam jednak, że w naszym mieście ta statystyka mogłaby się nie sprawdzić. Dba o to zarówno załoga Biblioteki Miejskiej, jak i księgarnie. Ilość wydarzeń z książką w tle w naszym niedużym mieście jest imponująca. Stąd może warto takim cieszyńskim niestatystycznym Czytelnikowi i Czytelniczce stworzyć takie wyjątkowe miejsce? Klimat sprawia, że dzisiaj możemy tak spędzić więcej czasu. Kto wie, może moja sypialniana czytelnia znalazłaby konkurentkę… Czy w obliczu wszystkich ogólnoświatowych, ogólnopolskich wydarzeń, które skutecznie spędzają nam sen z powiek, taki pomysł wydaje się potrzebny i właściwy? Co Wy na to?
Zanim
Zanim oddech zimy
zmrozi w sople myśli,
nim w bieli zbłądzimy,
nim błękit się przyśni
i zielonooka
obejmie nas wiosna,
szumem wód w potokach
powita radośnie,
odnajdziemy szczęście
w dojrzałej jesieni,
w jabłku co wraz z wrześniem
chce się już czerwienić…
Z zapachem sosnowym
przesiąkniętym deszczem,
wraz z wiatrem do głowy
radość wpadnie jeszcze.
Zmysły zaplątamy
w nić babiego lata
zanim mroźna pani
zgasi serca zapał.
Agnieszka Czarnojan, Salonik Cieszyński