Piękna pogoda, którą nareszcie przywołaliśmy wszyscy myślami, dodaje każdemu nadziei, energii do działania, chęci do zrobienia czegoś, do czego zimą, ale też przedwiośniem nikt by nas nie namówił. Oczywiście, generalizuję. Mogę mówić tylko za siebie, ale znam takich, co myślą podobnie, więc pozwolę sobie na słowo także w ich imieniu. Przemijają nam, jedna pora roku za drugą. A z uwagi na to, że od dłuższego czasu mierzymy się z tym, co nieznane, zdarza nam się przeoczyć kolejną.
Tego jednak, że świat budzi się do życia, przeoczyć nie sposób. Jak to dobrze, że robi się cieplej. Zieleniej. Słoneczniej. Nawet nasze kiepskie ostatnio nastroje zaczynają się zwolna zmieniać. Zaczyna nam się „chcieć”. Bardzo lubię ten moment, bo oznacza on dla mnie impuls do wyjścia spod koca. Kiedy jest cieplej, mogę to zrobić bez uszczerbku dla zdrowia, nieco już „uszczerbionego”. I cieszę się wtedy na te dłuższe dni, kiedy po powrocie z pracy, ogród wita mnie zielenią, a nie półmrokiem. I cieszę się na weekend, bo wtedy już można wyruszyć. Na szlak.
Zależy, co kto lubi
Obserwuję z nutą zazdrości tych, którym frajdę sprawia bieganie, czy nordic walking – dla nich pora roku zdaje się nie mieć znaczenia. Tak naprawdę każda forma aktywności, niezależna od pory roku godna jest wszelkich pochwał, bo nas usprawnia, uodparnia i dodaje pogody ducha.
Dlatego też, z początkiem wiosny, zazdrość już może przestać mnie zżerać. Mogę dołączyć do grona osób aktywnych, ruszyć zdrowiu naprzeciw.
Szczęśliwie, mieszkamy w pięknych okolicznościach przyrody, bo do gór mamy naprawdę niedaleko, a trenować możemy już na naszym miejskim podwórku, gdzie z uwagi na zróżnicowane ukształtowanie terenu – mamy przedsmak górskich wędrówek już podczas zwykłych spacerów.
Beskidów czar
To naprawdę niezwykły przywilej – mieć nasze Beskidy na wyciągnięcie ręki. Górskie ścieżki pośród drzew, zielone polany, trasy dla bardziej i mniej wymagających, dla tych, którym zależy na szybkim wejściu i zejściu oraz dla tych, którzy potrzebują rozkoszować się każdą oznaką życia na spokojnie, albo nie mają innego wyjścia, ponieważ przygotowują do takich wędrówek najmłodszych piechurów. Gdzie okiem sięgnąć, każdy znajdzie coś dla siebie. Proponuję rozpocząć spokojnie – tak na rozgrzewkę, by potem stopniowo rozkręcać się w stronę gór o jakimś trudniejszym, bardziej wymagającym podejściu. Ze swojego doświadczenia wiem, że najlepiej wybierać takie miejsca, gdzie nie dojedzie samochód. Wtedy turysta jest tam u siebie i spotyka turystę, który ruszył w góry po to samo. Żeby poczuć przypływ energii, żeby sprawdzić, jak sprawny ma organizm, w końcu, żeby miał gdzie usiąść i odpocząć od nadmiaru bodźców, które chciał pozostawić na dole. To takie nasze beskidzkie klimaty.
I nieco dalej
Kiedy w grę wchodzi dłuższy niż weekendowy czas, który możemy poświęcić wędrówkom – polecam Bieszczady. Wieść niesie, że bieszczadzkie szlaki najatrakcyjniejsze robią się jesienią. Wielobarwne liście tworzą magiczną scenerię i rozumiem doskonale, skąd tyle inspiracji czerpią z nich artyści. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby wybrać się w nie wiosną, kiedy dominującym kolorem jest tutaj zieleń. Ona też ma wiele odcieni. Również zachwyca. Warto spędzić tam kilka intensywnych, pełnych wrażeń dni. Na szlakach, które z reguły nie posiadają schronisk, gdzie połoniny robią tak piorunujące wrażenie, że niemal sięga się nieba. Idziesz i idziesz i jesteś na samej górze, zachwycasz się, uśmiechasz do świata. Jesteś wolny. Jesteście ty i natura. Jedna całość. Masz na sobie dobre buty, pelerynę na wypadek deszczu, kanapkę w plecaku i brak zasięgu. Witasz każdego idącego z naprzeciwka człowieka z szerokim uśmiechem.
Nocą, kiedy niebo jest bezchmurne, możesz wziąć udział w pięknym spotkaniu z gwiazdami. Na pustym wtedy górskim parkingu, na leżaku, pod kocem, opowie ci o wszystkim znawca tematu, pozwoli zajrzeć na wszystkie skarby natury prze teleskop. Dowiesz się też, że niebo również może być zanieczyszczone. Światłem.
Problemy z wnioskiem
Bieszczady, to taka przestrzeń, gdzie zasobność portfela nie ma znaczenia. Gdzie usiądziesz, możesz czuć się u siebie. Znajdziesz też miejsce na nocleg, naprawdę na każdą kieszeń. Oczywiście, nawet tam znajdziemy miejsca, które na tyle szczegółowo opisał internet, że z kultowych stały się przepełnione i straciły klimat. Podobnie jak pewna dolina tatrzańska, kiedy na zdjęciach ilość turystów bywa bardzo zbliżona do ilości krokusów, z których słynie. Warto o tych wszystkich szczegółach pomyśleć przed podróżą.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo nie dociera do mnie wciąż, w jaki sposób dotarliśmy do punktu, w którym przyszło nam się znaleźć. Na takim górskim szlaku każdy turysta idzie do celu w swoim tempie. Idzie z przyczyn zapewne różnych, ale może czuć się wolny. Mija drugiego człowieka z uśmiechem na twarzy. Jest przepełniony wdzięcznością, że jest mu dane podziwiać piękno świata z tak niesamowitej perspektywy. Dla wszystkich wystarczy tu miejsca.
Wniosek? Chyba go dzisiaj nie będzie. Nie zrozumiem nigdy jak to możliwe, że chodzą po tak pięknej ziemi ludzie, dla których wartością i celem życia jest innym tę wolność odebrać.
Bukiecik
dziś znów z uśmiechem
podarowałeś mi
bukiecik kolorowych
chwil
natrętnie pachnących
wiosną
ich kształty
ujmę
w puchar dłoni
ich wdziękiem
włosy me
oplotę
a w najpiękniejszych
ukryję twarz
by zapamiętać
zapach ich
nim zwiędną
Beata Sabath, Salonik Cieszyński
Zdjęcie Pixabay, Jerzy Górecki, Beskidy Pasmo Radziejowej