Wielu z nas zostaje wychowanych w przekonaniu, że jedna osoba nie może sama wiele zmienić. Już od najmłodszych lat wpajana nam jest pokora: Nie wychylaj się, sami cię znajdą, Dzieci i ryby głosu nie mają — brzmi znajomo? A potem wchodzimy w dorosłość nieprzygotowani do życia. Obejmujemy różne stanowiska i wtedy słyszymy: idź, rozmawiaj, nawiązuj kontakty, podejmuj decyzje, sprzedawaj. A w każdej pracy sprzedajemy nie tylko produkt, ale także swoje umiejętności i samych siebie. Wtedy narasta frustracja, bo wymaga się od nas działań, które do tej pory były nam obce. Nie wychodzimy ze strefy komfortu, aby się nikomu nie narazić. Czasami czujemy, że wiele procesów wymaga poprawy, ale nie zabieramy głosu.