Kiedy byłam dzieckiem, zima kojarzyła się przede wszystkim ze śniegiem, bałwanem, sankami, lodowiskiem, albo wyprawą na narty. Najczęściej autobusem w kierunku Ustronia, Wisły itp. To było dawno temu i choć dzisiejsi rodzice współczesnym dzieciom starają się przynajmniej raz w życiu pomóc ulepić bałwana (bo to trochę przekazuje się z pokolenia na pokolenie jak jesienią umiejętność tworzenia ludzików z kasztanów), to jedyny warunek do spełnienia tego zadania, mianowicie obecność śniegu, nie jest już tak oczywistą sprawą.