Ostatnio częściej niż do tej pory mierzę się z obiektywem aparatu, czy też to on mierzy we mnie, a ja staram się wykonać unik. Dlaczego o tym piszę? Rzecz wymaga wyjaśnienia, zanim ktoś pomiędzy wierszami wyczyta, że zaczynam gwiazdorzyć.

Uwielbiam zdjęcia. Mam ich sporą kolekcję, rodzinnie tworzymy albumy z wakacji, żeby nie poszły w zapomnienie, zaplątane w odmęty komputera. Chętnie też szczerzę się na tych zdjęciach jak głupia i na hasło, uśmiechnij się, przyjmuję poza uśmiechem odpowiednią pozę. Tak, na zdjęciach jeszcze sprzed jakichś dwóch, trzech lat. O czym to świadczy? Że czas płynie. Że to, że czuję się duchem na naprawdę mniej lat niż mam, nie oznacza, że tyle mam. I na zdjęciach czasem się sobie nie podobam. A tak całkiem szczerze – czasem się sobie podobam. Taka prawda. Mam nadzieję, że to minie. Pewnego dnia przywyknę do prawdy życiowej, że taka po prostu jestem i już, ale aktualnie to jest proces.

Waga słów, waga wyglądu

Czy słuchacie Państwo podcastu „Mówi się”, którego gospodarzami są znani wszystkim satyrycy Joanna Kołaczkowska i Szymon Majewski? Mierzą się w nim ze swoimi demonami i biorą za bary z życiem, co (jak zauważyłam) jest im naprawdę pomocne i potrzebne. Żadne z nich nie jest w życiu prywatnym ani trochę takie jak na scenie i kontakt ze zwykłym człowiekiem na płaszczyźnie codziennego życia to dla nich duży kłopot. Lubię ich posłuchać, bo co prawda program jest o codzienności, to konwencja zakłada, że jednak publiczność czasem się uśmiechnie. A nam wszystkim tego uśmiechu naprawdę brakuje na co dzień. Bo na świecie nie ma pokoju, bo denerwują nas politycy, bo mamy coraz mniej pieniędzy, bo w końcu pogoda jest, jaka jest. O ileż łatwiej o uśmiech mieszkańcom, chociażby Włoch, kiedy klimat jest po ich stronie.

We wspomnianym podcaście, czasem śmieję się mniej, kiedy indziej więcej, ale wtedy, kiedy więcej – muszę się z tym podzielić z najbliższym otoczeniem. Ostatnio duet komentował komentarze do podcastu, które na ogół są pozytywne i równie zabawne co program, ale przecież wiadomo, że takie są nie tylko. Bo człowieka wręcz coś świerzbi, żeby drugiemu dokopać. Bo co, mógłby sobie taki Majewski myśleć, że jest fantastyczny, to niech na drugą nogę ma, że jednak nie. Gdyby te marnej jakości komentarze dotyczyły choć strony merytorycznej zjawiska, to można jeszcze zrozumieć. Na przykład, „oj, coś się Szymonowi stępił dowcip” – to niech będzie. Jest to jakaś tam zapalona lampka, żeby się ogarnął, bo w końcu z tego między innymi żyje. Co ma jednak do rzeczy jego wiek? Na Instagramie dotyczącym podcastu czasem zdjęcia jakieś umieszcza. Dowiedział się właśnie, że się postarzał. A ja w drodze do pracy otworzyłam szerzej oczy i uszy, bo nagle do mnie dotarło, że fakt, że Szymon Majewski jest satyrykiem, nie musi wcale mu w takiej sytuacji pomagać. Po pierwsze dlatego, że jest wrażliwym człowiekiem, po drugie, że mógł sobie myśleć, że jego program słuchany i oglądany jest ze względu na niewątpliwą błyskotliwość i nietuzinkowość, a tymczasem wygląd może mu wszystko zepsuć. To oczywiście żart, bo nasz bohater jest człowiekiem inteligentnym i ma wokół siebie bliskich, którzy w razie czego zapewnią go, że dla nich jest najwspanialszy, ale wciąż do mnie nie dociera, po co ludzie tym się zajmują.

Co, czym i po co

Tak mi potem po głowie chodzi – po co te zdjęcia? Na pamiątkę, czy dla popsucia humoru? Pamiątki na ogół bywają miłe. Niby taki przyjemny temat, a nagle z jego przyczyny tracimy humor. Czasy temu niestety sprzyjają. Dzisiaj z komórką przed oczami na każdym koncercie jest niemal co drugi widz. Tak samo też dzisiaj niejeden człowiek zwiedza. Nie rozumiem idei zwiedzania z nosem w telefonie. Po co ta wycieczka, ten koncert!? Taniej zostać w domu i poprosić o zdjęcia kogoś, kto jedzie, albo sobie wygooglać. Dzięki tym zdjęciom zaś jesteś na wielu takich, o których istnieniu nie masz pojęcia. Potem je u kogoś oglądasz i z osłupieniem stwierdzasz, że to ty. I to TAKI ty, jak nie ty.

Wkurza mnie to, że dzisiaj czynności i przedmioty będące kiedyś powodem radości, stały się wszechobecne, wszechkontrolujące i dodatkowo jeszcze umiejące zakłamywać rzeczywistość w sposób dowolny. Na korzyść i na niekorzyść. I że nigdy nie możesz być pewny, czy nie oberwiesz nimi zza rogu, co być może później cię zrani. Ponieważ jednak nic nie wskazuje na to, że zjawisko to ulegnie zmianie, bo każde małe i duże dziecko potrafi posługiwać się taką zabawką w dowolnie wybranym celu, jedyne, co przychodzi mi do głowy, to zaakceptować go i spróbować wyjść ze swojej strefy komfortu i z przymrużeniem oka podejść do tego czasu, co jednak płynie, przybierając pozę najgłupszą z możliwych i tak przywitać siebie w tym zaskakującym świecie. Podobno, żeby zrobić komuś zdjęcie, potrzebujemy jego zgody. A to ciekawe. Kogo to obchodzi?

Pytanie, które ośmielają się cytować Joanna Kołaczkowska i Szymon Majewski, za dowolną osobą publikującą w mediach kolorowych „co się z nią/nim stało?”, na widok dowolnej znanej postaci z przedziału czterdzieści plus, zakończyłabym też ich odpowiedzią: „Ośmiela się żyć. Nadal”. Takie to proste i takie potrzebne – usłyszeć w programie satyrycznym coś, co zwyczajnie pozwala złapać dystans. Polecam taką terapię każdemu.

Trzymam kciuki

Jest taki moment w życiu niemal każdego człowieka, kiedy ta osoba widoczna na zdjęciu bardzo mu doskwiera. Wiem, że ten etap mija i każdemu życzę, żeby polubił siebie na nowo jak najprędzej.

jesteś

 

miło cię znów zobaczyć

tęskniłam

za twoim wesołym spojrzeniem

z którego zawsze byłam dumna

wieczny optymizm nie pozwalał na smutek

ale ostatnio coś w tobie umarło

(wiem co powiesz życie)

nie patrzyłaś już tak samo

nie nuciłaś banalnych piosenek

podczas mycia zębów

byłaś taka obca

nieobecna

zamyślona

nawet zmarszczki układały się jakoś inaczej

całkiem na poważnie

dopiero wczoraj zauważyłam że wróciłaś

„cała w skowronkach”

uśmiechnęłaś się tak jak dawniej

w końcu mnie zauważyłaś

 

dziewczyno po drugiej stronie lustra

 

Edyta Hanslik

Salonik Cieszyński