Za oknem nic nie wskazuje na jej przybycie, choć trąbią o tym wszystkie media. Wymagana jest nieograniczona wyobraźnia, żeby dać sobie wmówić jej obecność. Albo niepoprawny optymizm w pakiecie z bajkopisarstwem. Chciałabym dać się nabrać i poczuć to, co czują dziś uprzywilejowane jednostki. Nic z tego. Patrzę przez okno. Nawet rozglądam się dobrze spacerując, bo wtedy jestem bliżej. Nie poradzę na to nic, że śladów wiosny brak. Szaro buro – jak tu uśmiechać się do ludzi. Do siebie. To naprawdę trudne.

Świąteczne porządki

Zajrzałam do szafy. Bez zbędnego wysiłku. Jest otwarta od jakiegoś czasu, bo przed świętami Bożego Narodzenia szykowałam się do porządków, więc miała wołać do mnie jak tylko skierowałam wzrok w jej kierunku. Nic jednak nie poradzę na to, że jej zawartość skutecznie odwodziła mnie od tego pożytecznego zadania. Najdelikatniej mówiąc, nie zachęcała mnie do współpracy. Bo nagle dostrzegłam, że jej zawartość jest jak ta pogoda. Jakby powiedziała moja koleżanka – nie ma kolorów! Jeszcze niedawno obruszyłabym się na nią, bo czarny, szary, granatowy i brązowy to jednak są kolory, skoro mają swoje nazwy. Teraz jednak zaczęło do mnie docierać, że być może ona ma rację.

Zgarnę to w jeden akapit, żeby tutaj nie zrobiło się szaroburo dodatkowo. Często nastrój idzie z pogodą w parze. Stąd już tylko krok do przewlekle marnych dni. Po sobie biegną niby to truchcikiem, ale z wiekiem wiem, że to jednak sprint: pobudka, śniadanie, praca, obiad, zajęcia konieczne do wykonania, kolacja i w końcu zasłużony odpoczynek. Czy ja wiem, czy taki zasłużony? Mechaniczne wykonywanie tych samych czynności zatruwa atmosferę wokół no i sprzyja wyjmowaniu z szafy, a następnie pranie tych samych elementów garderoby. Nudnych jak flaki z olejem. Żadnego pola do wyobraźni, żadnej chęci, by spojrzeć w lustro. I jak tu znaleźć w sobie zapał na te porządki, skoro oko już na te szarobure bodźce nie działa w ogóle.

Pierwsza pomoc

Na szczęście, w odpowiednim momencie pojawiają się na horyzoncie osoby, które potrafią wyciągnąć za uszy z takiego dołka. Każdemu takich życzę. Patrzysz na nie i dostrzegasz różnice. Są jacyś bardziej… widoczni? Na początku nie wiesz co tę widoczność powoduje, ale potrafisz łączyć kropki. Światełko w tunelu jakieś niemrawe, ale na szczęście jego ciepło gdzieś się tli. Rzecz w tych kolorach po prostu! Nagle zaczynają mieć znaczenie.

Jak to jest, że są tacy ludzie na świecie, którzy rodzą się z umiejętnością pięknego komponowania zwykłych rzeczy tak, że wychodzą im małe dzieła sztuki i tacy, którzy nie mają o tym pojęcia? Zapewne na tej samej zasadzie, co umysły ścisłe i te trochę mniej. Po prostu pięknie się różnimy. Tylko, że Ci, co kolory czują, są interesujący od zawsze na zawsze. A ta druga grupa dostrzega taką potrzebę w wieku dojrzałym. Bo nie chcąc narażać się na nagły widok upływu czasu, rozpoczyna poszukiwania na tym najbardziej oczywistym polu. Jak dotąd, kolory dobierały bo na przykład podobał im się sweterek, albo krój spodni. Nagle przestaje to wystarczać. To dopiero odkrycie!

Specjalistka  na  wagę  złota

Z takim odkryciem koniecznie należało coś zrobić. Przede wszystkim przeprosić kolory za ich dotychczasowe ignorowanie. No i pierwszy raz od naprawdę długiego czasu wyruszyłam sobie naprzeciw. Nie będę udawała, że posiadam umiejętności, których nie posiadam.

Na szczęście w pobliżu mamy takie dobre dusze. Ja znalazłam. Znalazłam w ten sposób wiosnę w sobie. Ba! Nawet dowiedziałam się, że sama nią jestem. Spędziłam spory kawałek dnia dowiadując się wiele o sobie i o kolorach, które mogą dużo zrobić dla mojego samopoczucia, dla pewności siebie. Muszę przyznać, to był bardzo intensywny i pożytecznie spędzony czas. Pokazał mi, że nie muszę martwić się tym, co za oknem, kiedy widzę w lustrze siebie w otoczeniu odpowiednio dobranych barw. Oczywiście, to nie dzieje się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To trochę jak z nauką obcego języka – potrzebna jest praktyka, trening. Mam na niego chrapkę. I owszem, z pewnością słońce za oknem to ważny element wiosny, ale mogę uśmiechać się do siebie już teraz. Jeszcze zanim pojawi się na dobre.

Wiosenne czary-mary w  Pracowni Wizażu Bibi Weber

Poniższe video ilustruje radosne spotkanie kobiet podczas „Beauty Party” w Klubie Świadomych Kobiet w Cieszynie. Takie szkolenie to znakomita okazja do edukacji o codziennej pielęgnacji, refleksologii, kolorystyce oraz makijażu.

 

Dziewczyna

 

kim ja jestem? to proste

moje imię jak wiosna

tyle we mnie pogody i słońca

w moich włosach wiatr śpiewa

myśli w liście rozwiewa

swą beztroską je mamiąc bez końca

 

me spojrzenie zakryte

w tajemnicę spowite

i tęsknotę w kolorze zielonym

usta zaś niestrudzenie

pieszczą słodkie westchnienie

a ich sen w pocałunek wtulony

 

moje ciało jak łąka

całe w pąsach i w pąkach

nieznanego drżąc czeka spełnienia

jego prawdą pragnienie

więc wyciąga korzenie

niczym dłonie by pochwycić marzenie

 

chwile tyle ich tyle

niby kruche motyle

tańczą światłem oprawne błyskotki

i cóż z tego że smutki

że wiosenny czas krótki

w moim sercu właśnie kwitną stokrotki

 

Beata Sabath, Salonik Cieszyński